Tradycje sylwestrowe w gminie Dobra

AUTOR

MONIKA KOŁACZ

Mieszkanka Bezrzecza. Optymistka, emanująca pozytywną energią, kierująca się w życiu mottem, które mówi, że „każdy problem ma swoje rozwiązanie”. Otwarta i potrafiąca słuchać. Zafascynowana historią regionu.

historie
lokalne

Sylwester w gminie Dobra

Zwyczaj celebrowania nocy sylwestrowej ma nieco ponad sto lat. Wcześniej, w kulturach europejskich pod koniec grudnia obchodzono jedynie święto, które było związane z przesileniem słonecznym (na różnych terenach różnie je nazywano), a w tradycji chrześcijańskiej – Boże Narodzenie. Moda na uroczyste pożegnanie starego roku i powitanie nowego narodziła się dopiero na przełomie XIX i XX w. Pierwotnie wyjątkowość nocy z 31 grudnia na 1 stycznia podkreślały biesiady organizowane tylko w bogatszych warstwach społecznych, ale stopniowo obyczaj przyjmowali także ludzie z niższych klas.

KIEDYŚ

Na początku XIX wieku w Szczecinie Sylwestra spędzano zwykle w gronie rodzinnym, szczególnie honorując nestora lub nestorkę rodu. Dużo muzykowano, układano okolicznościowe wiersze, raczej nie tańczono. Z biegiem czasu, wraz z przeniesieniem się życia towarzyskiego do lokali publicznych, także w tę noc odbywały się bale lub maskarady w popularnych restauracjach. Na początku XX wieku w Stettinie powszechnie już obchodzono Sylwestra. W lokalnej prasie z dużym wyprzedzeniem pojawiały się zaproszenia do konkretnych miejsc rozrywkowych, nierzadko zaopatrzone w fotografie reklamowe, sklepy oferowały wybór strojów i dodatków noworocznych. Tak było w mieście. A na wsiach? Nie trafiłam na informacje, jak przed II wojną światową bawiła się ludność w naszych miejscowościach. Arystokracja, prawdopodobnie, wyjeżdżała na bale lub organizowała przyjęcia w swoich rezydencjach (na dworach i w pałacach Brunn, Stolzenburg, Nassenheide, Daber…), a mieszkańcy wsi pozostawali w gronie najbliższych.

Bal sylwestrowy rok 1933, foto z: Archiwum Narodowe
Bal sylwestrowy rok 1935, foto z: Archiwum Narodowe

ZABAWY

Imprezy sylwestrowe w gminie Dobra w latach ’60, ’70 XX wieku organizowano z pompą i fantazją. Chętnie uczestniczono w balach organizowanych w lokalnych świetlicach, dużą popularnością cieszył się również słynny na całą okolicę bezrzeczański „Zaścianek”, gdzie o wszystko, poczęstunek, atrakcje, troszczyli się sami uczestnicy. Pan Jacek Drabkowski szczególnie zapamiętał huczną zabawę z 1971 na 1972 rok, w której brało udział ok. 110 – 120 osób. Klub był przystosowany na mniejszą ilość gości więc brakujące krzesła przyniesiono z biblioteki, znajdującej się na piętrze budynku. Podawano dania ciepłe, przekąski, ciasta, w cenie zaproszenia był też szampan oraz butelka wódki na parę. Tańce przy muzyce na żywo odbywały się w obszernej piwnicy, gdzie grał lubiany zespół „Conrad”. Nie trafiłam na zdjęcia z tej konkretnej imprezy sylwestrowej, ale na dawnych fotografiach widać, jak tłoczno i radośnie było podczas wszystkich zabaw w „Zaścianku”. Uczestnikom nie przeszkadzały nawet przerwy w dostawach prądu – imprezy kontynuowano wówczas „unplugged”, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, przy dźwiękach samej perkusji. Pan Drabkowski wspomina też rok 1983 i świetlicę w Dobrej, kiedy podczas awarii zasilania tańczącym wystarczyła gitara akustyczna i harmoszka, aby bawić się do białego rana. Pan Jacek podkreśla, że biesiady nigdy nie kończyły się przed świtem.

Zespół Conrad w Zaścianku, foto z: archiwum mieszkańców Bezrzecza
Zespół Conrad w Zaścianku, foto z: archiwum mieszkańców Bezrzecza
Bal sylwestrowy rok 1966, foto z: Archiwum Narodowe

„PSIKUSY”

Pewnej zimy (nikt obecnie nie pamięta daty) nocą napadało mnóstwo śniegu, z powodu zasp imprezowicze z „Zaścianka” mieliby problem z powrotem do domów. Ktoś pobiegł obudzić pana Wawrzaka, który miał gospodarstwo przy ul. Górnej 5, koło kościoła. Uczynny sąsiad porozwoził towarzystwo saniami po dzielnicy i na przystanek na os. Zawadzkiego.
Pan Piotr Lender opowiadał mi, że tradycyjnie w Bezrzeczu, podczas Sylwestra, robiono tzw. „psikusy”. Wspomnienie o jednym z nich jest również związane z panem Wawrzakiem: Pewnego roku chłopcy rozebrali wóz gospodarza na części i …. położyli na dachu stodoły. Mężczyzna musiał wykupić swoją własność za alkohol.

Ulica Górna 14, lata '40, foto z: mojebezrzecze.pl

Inne „żarty” bywały nie mniej drastyczne, jak na przykład ten, kiedy grupa imprezowiczów postawiła sobie za cel obalenie muru biegnącego od domu przy ulicy Górnej 14 (dawna siedziba zarządcy folwarku) do nieistniejącego dzisiaj, sąsiedniego budynku przy ul. Górnej 13. Udało im się, fragment ogrodzenia runął na działkę, a potem pojedyncze cegły stopniowo, w miarę upływu czasu, znikały z terenu posesji. Dzisiaj nie ma śladu po przedwojennym murze, znamy go tylko z dawnych zdjęć.

GDZIE JEST BRAMA?

Dosyć powszechną rozrywką sylwestrową w naszym rejonie w latach ’60 i ’70 było … ściąganie bram z okolicznych gospodarstw. Zabrane z Bezrzecza Górnego składowano wszystkie razem na łące (w miejscu, gdzie obecnie znajduje się sklep Stokrotka), a mieszkańcy Bezrzecza Dolnego szukali swoich własności na pobliskich podwórkach. Niepisanym prawem było, że właściciele fatygowali się po odbiór furtek, uiszczając przy tym wykupne w postaci alkoholu. „Psikus” związany z chowaniem bram był powszechnie znany mieszkańcom Wołczkowa, Dobrej… Wszyscy pilnowali się, aby zabezpieczać swoje ogrodzenia przed Sylwestrem, a jeżeli mimo to mieli obawy, nierzadko ściągali wrota i chowali w bezpiecznym miejscu na tę jedną noc. Budując nowe ogrodzenia asekuracyjnie stosowali rozmaite śruby i blokady, które miały utrudnić żartownisiom pracę.
Ten uciążliwy zwyczaj praktykowano przez długie lata. Pan Łukasz Jurzysta pamięta go jeszcze z lat ’80.

FAJERWERKI

Pani Wanda Wołek opowiadała, że ludzie ubierali się na zabawy gminne elegancko, przez krótki okres była też moda na przebieranie się. Bawiono się pod dachem, nie na zewnątrz, ale tradycyjnie, o północy wychodzono, aby oglądać pokaz fajerwerków. Co ciekawe, artykuły pirotechniczne nie były powszechnie dostępne w tamtym czasie w sprzedaży, marynarze przywozili je z zagranicy. Pan Jacek Drabkowski wspomina, że wszyscy pływający na statkach mieszkańcy gminy wiedzieli, że wracając przed końcem roku do domu muszą przywieźć race. Zdarzało się, że przypominano im o tym, dzwoniąc na pokład za pośrednictwem zamówionego połączenia przez „radio Szczecin” (specjalna linia). Podczas rozmowy szczegóły zakupu ustalano przy pomocy szyfru, znanego obu stronom. Fajerwerków nigdy nie brakowało, „wszyscy strzelali”, z uśmiechem wspominali moi rozmówcy.

Wybuchające fajerwerki rok 1979, foto z: Archiwum Narodowe

NA KONIEC

Mieszkańcy okolicznych wsi świętowali nadejście Nowego Roku hucznie, z fantazją. Spędzali Sylwestra w gronie rodziny i ludzi, których dobrze znali. Poświęcali czas i energię na przygotowanie wspólnej imprezy, starali się, aby było wesoło i nie zabrakło jedzenia ani napojów. Mieli własne tradycje, które, mimo że nie przez wszystkich musiały być uważane za zabawne, to cieszyły się powszechną akceptacją. Okres niedawnej pandemii spowodował przypomnienie wartości, które liczą się w życiu, takich między innymi jak wspólnota, skupienie się na najbliższym otoczeniu. Może warto  reaktywować zabawy sąsiedzkie, aby było jak za dawnych lat ?

Monika Kołacz - (©) copyright 2022

Korzystałam z:

L. Turek-Kwiatkowska, Życie codzienne w Szczecinie w latach 1800 – 1939, Szczecin 2019 r. 

 Zdjęcie tytułowe: Sylwester w PRL ,  foto z: Cyfrowe Archiwum Narodowe

Dziękuję za rozmowę i poświęcony czas pani Wandzie Wołek oraz panom Jackowi Drabkowskiemu, Łukaszowi Jurzyście i Piotrowi Lenderowi.