Gmina Dobra – Wsie, których już nie ma

AUTOR

MONIKA KOŁACZ

Mieszkanka Bezrzecza. Optymistka, emanująca pozytywną energią, kierująca się w życiu mottem, które mówi, że „każdy problem ma swoje rozwiązanie”. Otwarta i potrafiąca słuchać. Zafascynowana historią regionu.

historie
lokalne

Wsie, których już nie ma - gmina Dobra

Listopad, to dla mnie moment wyciszenia po gorącym lecie i barwnej wczesnej jesieni, kiedy przyroda pomału zapada w letarg. Lubię ten czas. Wcześnie zapada zmrok, ulice pustoszeją, a ludzie zakładają ciepłe, przytulne ubrania i jeszcze nie myślą o nadchodzących świętach. Chwila zawieszenia. Każdy dzień z odrobiną słońca jest wtedy na wagę złota i sprawia, że chce się wyjść na świeże powietrze. Aby skorzystać ze sprzyjającej pogody, proponuję wycieczkę w kierunku krańców gminy – samochodem, a dla zaprawionych rowerem, trasą dawnych wsi i osad, po których dzisiaj nie został już nawet ślad.

 

LINKI

Wyprawę zaczynamy od Lubieszyna. Na rondzie przed granicą polsko-niemiecką skręcamy w prawo, w kierunku na Dobieszczyn. Wjeżdżamy w mało uczęszczaną, starą drogę, pięknie wijącą się przez las, częściowo pokrytą asfaltem, częściowo brukowaną, drobną przedwojenną kostką. Około 1 km na północny-zachód od Lubieszyna, tuż przed skrętem do schroniska na ul. Zwierzynieckiej natrafiamy na pierwszą osadę – Linki. Nazwa prawdopodobnie ma rodowód słowiański i pochodzi od słowa „lin”. Już w XIII wieku Linki były wsią, którą książę z dynastii Gryfitów, Otto I nadał kapitule NMP w Szczecinie. Około 200 lat później stały się lennem szlacheckim, a następnie ponownie domeną państwową. Wieś miała kształt owalnicy o powierzchni ok. 1000 mórg, była wyciągnięta w kierunku południowym. Jej teren urozmaicały liczne, małe jeziorka oraz kamienie polodowcowe, a łąki leżały na morenowych skarpach. W Linkach uprawiano głównie żyto, ziemniaki, łubin, w sezonie zbierano 200 fur siana. Wydobywano również torf na użytek pobliskiej gorzelni w Kościnie. Na południe od wsi, którą zaczęto nazywać Starymi Linkami (Alt Lienken) w 1806 r. powstał folwark nazywany dla rozróżnienia Nowymi Linkami (Neu Lienken, ob. Lubieszyn). Zamieszkiwało go 17 rodzin (78 osób). Na piaszczystej glebie gospodarze uprawiali żyto, fasolę, ziemniaki, trochę tytoniu. Łącznie posiadali 6 koni oraz kilkanaście sztuk krów, owiec, świń i kilka kóz. Oprócz tego żyło tam jeszcze 8 zagrodników, którzy utrzymywali się z pracy dniówkowej w leśniczówce, a na 45 – morgowej kolonii pracowało 8 gospodarzy (dane z 1864 r.). W XIX wieku do starej wsi dołączono folwark Kościno, który został objęty nadzorem dzierżawcy całej domeny. Jak podają źródła, na obu folwarkach zamieszkiwanych przez 15 rodzin pracowało 3 inspektorów, służba folwarczna, a także kowal, stelmach i młynarz zajmujący się również handlem drewnem. Hodowano konie (perszerony), 70 sztuk bydła uszlachetnionego z rasy holenderskiej i jutlandzkiej oraz 2000 owiec (merynosów). Kury rasowe, gołębie i gęsi wożono na sprzedaż na rynek w Szczecinie. Linki należały do parafii oraz szkoły w Dobrej.

Wieś przetrwała II wojnę światową, 26 kwietnia 1945 r. została zajęta przez wojska radzieckie, a następnie 9 października przekazana administracji polskiej. Wytyczona w tamtym czasie linia graniczna pozostawiała zarówno Stare jak i Nowe Linki w granicach Polski. Po 1949 r., w wyniku regulacji pomiędzy PRL a NRD, skrzyżowanie dróg w Nowych Linkach przyznano Niemcom. Przy Polsce pozostały Linki Stare oraz kilka budynków Lubieszyna. Maleńka osada, położona w strzeżonej strefie przygranicznej, została opuszczona przez osadników. Od lat ’50 ulegała stopniowej dewastacji, a pozostałe ruiny rozebrano. Dziś, oprócz pozostałości fundamentów gospodarstw na leśnej polanie, nie ma po niej śladu. Około pół kilometra od Linek leży niewielkie, zarastające jezioro Lipka. Ciekawostką jest, że to właśnie z niego oraz z otaczających bagien wypływa najdłuższa rzeka gminy Dobra – Mała Gunica.

SULISŁAW

Jadąc drogą dalej na północ, mniej więcej na wysokości Rzędzin, po południowo-wschodniej stronie jeziora Pępowo (Pampow See) znajdowała się osada Böhningshof, która po wojnie otrzymała staropolską nazwę Sulisław. Przed 1939 r. zamieszkiwało ją 55 osób, zatrudnionych głównie na kolei jako dróżnicy. Obecnie ciężko odnaleźć po niej choćby najmniejszy ślad.

RYBOCIN

Kontynuujemy jazdę w tym samym kierunku. Około 1 kilometra na północ od Stolca, po wschodniej stronie jeziora Stolsko, leżała osada rybacka Seemühle. Przed II wojną światową zamieszkiwało ją 18 osób. Po 1945 r. otrzymała polską nazwę Rybocin, ale podzieliła los wspomnianych wyżej osiedli. Obecnie na jej miejscu rośnie las.

JUTROSZEWO I HUTA GUNICKA

Kierując się od Dobieszczyna na południe, drogą nr 115, dotrzemy do wsi położonych po wschodniej stronie gminy Dobra, które zniknęły z powierzchni ziemi z innego powodu niż wspomniane wcześniej. Na terenie Puszczy Wkrzańskiej, około 1,5 km na południowy-wschód od Węgornika, znajdowała się osada Johannishof, po wojnie przemianowana na Jutroszewo. Według źródeł, w 1863 r. była tu malutka wioska i majątek rolny, zamieszkiwane łącznie przez 46 osób (wśród nich 3 zagrodników i 9 tzw. komorników). Z czasem majątek powiększył się o część gruntów z pobliskiego Wołczkowa. Przez pewien czas funkcjonowała również mała huta szkła i tę część osady nazywano Hutą Gunicką (Dawna nazwa to Alte Glashütte – nie należy jej mylić z Glashütte, obecnie w granicach Niemiec, gdzie w XVII wieku von Raminowie założyli najstarszy zakład produkujący szkło na Pomorzu.) W 1939 r. wieś licząca 140 ha ziemi stanowiła własność Szczecina. Ostatnie 6 osób, które zamieszkiwały ten teren, oprócz pracy na roli trudniły się też wydobywaniem torfu. Osada uległa wyludnieniu, dziś obszar po Jutroszewie i Hucie Gunickiej porasta las.

Miejsca, które opisałam nie są w żaden sposób oznaczone. Bardzo trudno je znaleźć, potrzebna jest do tego dokładna mapa, a najlepiej współrzędne geograficzne. Dawne wsie położone są pośród lasów, w mało uczęszczanych miejscach, ale warto zadać sobie trochę trudu i spróbować je odszukać. Ze względu na historie, które się z nimi wiążą i na pamięć o ludziach, którzy kiedyś tam mieszkali. Jeżeli nawet się Państwu nie uda – to przecież nic straconego. Przyjemnie spędzony dzień w spokojnym miejscu, na świeżym powietrzu, z pewnością wszystkim wyjdzie na zdrowie.

Monika Kołacz - (©) copyright 2019-2022

Korzystałam z:

Encyklopedia Szczecina, Suplement 1 i 2, red. T. Białecki, Szczecin 2018 r.