Był sobie w Bezrzeczu klub „Zaścianek”…

AUTOR

MONIKA KOŁACZ

Mieszkanka Bezrzecza. Optymistka, emanująca pozytywną energią, kierująca się w życiu mottem, które mówi, że „każdy problem ma swoje rozwiązanie”. Otwarta i potrafiąca słuchać. Zafascynowana historią regionu.

historie
lokalne

Był sobie w Bezrzeczu klub „Zaścianek”...

OD RESTAURACJI BRETHACKA DO BIBLIOTEKI

Na początku ulicy Zaściankowej stoi opuszczony dzisiaj i zaniedbany budynek, który mieszkańcy nazywają „biblioteką”. Przed II wojną światową była to znana w okolicy restauracja H. Brethacka, gdzie przychodzono zjeść i zabawić się. W sali tanecznej odbywały się imprezy, w barze i w ogródku serwowano piwo oraz desery. Było gwarnie i wesoło. W marcu 1946 r. zamieszkali tam państwo Kędziorkowie, którzy byli jednymi z pierwszych polskich osadników w okolicy. Na parterze został urządzony sklep spożywczo – wielobranżowy, gdzie zaopatrywali się wszyscy mieszkańcy Bezrzecza. Pan Józef Kędziorek przynosił towar z miasta w wielkim plecaku, na piechotę, ponieważ dzielnica nie była wtedy w żaden sposób skomunikowana ze Szczecinem. Sprzedażą zajmowała się pani Eugenia, żona, która prowadziła również bar zorganizowany w tym samym pomieszczeniu. Kiedy w latach ’50 rodzina została zmuszona do oddania budynku, zorganizowano w nim bibliotekę.

JAK TO SIĘ ZACZĘŁO?

Do Bezrzecza sprowadzali się kolejni osadnicy, najczęściej brat lub siostra ściągali z głębi Polski swoich bliskich, tworzyły się swoiste klany. Wszyscy się znali, pomagali sobie w pracach polowych, przy wychowywaniu dzieci, pilnowali nawzajem domów przed szabrownikami, organizowali zaopatrzenie dla nowych mieszkańców. Bawili się również razem, a przestronny budynek biblioteki świetnie się do tego nadawał. Ktoś grał na akordeonie lub na pianinie, ktoś inny śpiewał, raczono się składkowym jedzeniem i trunkami, a tańce trwały do białego rana.

W latach ’60 dyrektorem biblioteki został Julian Kolendo, który założył kabaret „Lumbago”. Występowała w nim przede wszystkim bezrzeczańska młodzież, ale zapraszano również profesjonalnych aktorów. Tzw. „prowadzącym” był Hilary Kluczkowski. Próby odbywały się głównie w nocy, co powodowało niezadowolenie rodziców młodych artystów i przedsięwzięcia szybko zaprzestano.

TEATR I GRUPA TANECZNA

Na początku lat ’70 kilku lokalnych dwudziestolatków powołało do życia kabaret pod oryginalną nazwa „Klika prezesowej Melpomeny”. Wystawiano spektakle nie tylko dla mieszkańców Bezrzecza, grupa wyjeżdżała również na przeglądy, między innymi do Nowogardu i Goleniowa. Wśród repertuaru były zarówno skecze, jak i całkiem poważne sztuki, na przykład o lokalnych osadnikach. Wyboru materiału do programu dokonywano spontanicznie, na zasadzie głosowania. Reżyserią zajmował się Sylwester Kuligowski. Jednymi z bardziej zapamiętanych spektakli z tamtych czasów był „Bigos literacki” oraz „Sklep dla samobójców.”

Apetyt na występy rósł, powstawały kolejne zespoły artystyczne, już nie tylko teatralne. Dziewczęta z grupy tanecznej same układały dla siebie choreografię (podglądając między innymi słynną ABBĘ), szyły stroje. Kiedyś wystąpiły w szczecińskiej herbaciarni „Drużba” (mieszczącej się we wnętrzu Willi Astorii), a ich pokaz został wyemitowany w telewizji.

ZŁOTE CZASY KLUBU

Z panem Sylwestrem, a także z panem Jerzym Zemerem i z panią Małgorzatą Wojciul-Piorun, czyli z dawnymi bywalcami i członkami bezrzeczańskiego klubu spotkałam się na początku 2019 r. w gościnnym domu pana Józefa Kędziorka, aby powspominać tamte piękne lata. Przy kawie i cieście oglądaliśmy czarno-białe fotografie, a moi rozmówcy przypominali sobie coraz to nowe szczegóły i z błyskiem w oczach opowiadali o tym, co działo się w budynku przy ul. Zaściankowej 2. Pan Sylwester, jako zapalony aktor realizował się wtedy w sztukach scenicznych, pani Małgorzata, miejscowa piękność i obiekt westchnień wielu chłopców, tańczyła i śpiewała. Ajentem klubu i organizatorem był pan Jerzy, później jego funkcję przejął pan Józef, który grał również w kabarecie.

W szczytowym okresie działalności „Zaścianka”, bo tak zaczęto nazywać miejsce spotkań w bibliotece (nazwę wymyślił pan Józef Kędziorek), oprócz kabaretu i zespołu tanecznego działały też trzy rockowe grupy muzyczne. Młodzież umawiała się codziennie na próby oraz po prostu, aby spędzić ze sobą czas po zajęciach. Wspólnymi siłami wyremontowano piwnice budynku. Obniżono posadzkę, odgrzybiono i odświeżono ściany, powieszono ozdobne tkaniny. Dawni bywalcy wspominali też wielkie, rzucające się w oczy płótno z panoramą Szczecina.

Powstało miejsce, które niczym magnes przyciągało młodzież z Bezrzecza i okolic.

PROFESJONALNA OPRAWA

Zaścianek” działał pod kuratelą GS-u, czyli Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”, mającej w statusie, oprócz działalności rolniczo-usługowej, również kulturalną. Członkowie zespołów dobrze żyli z ówczesnym prezesem tej peerelowskiej organizacji. Po sukcesach scenicznych jechali do niego na rozmowy i dostawali wszystko o co poprosili: głośniki, wzmacniacze, profesjonalne instrumenty muzyczne. Prezes wysyłał żuka lub autobus z kierowcą, aby woził młodych artystów na przeglądy do okolicznych miast i gmin. Warto zauważyć, że nikt spośród tamtych zapaleńców sprzed prawie 50 lat nie miał wykształcenia muzycznego ani aktorskiego. A jednak wystawiano spektakle z pełną oprawą muzyczną, strojami, grano na instrumentach, śpiewano. Przygotowywano plakaty.

BYŁA ENERGIA I CHĘCI

Nic nie wiadomo, aby zachowały się taśmy z oryginalnymi nagraniami z tamtych czasów. Bardzo chciałabym posłuchać zwłaszcza występu zespołu „Conrad”, o którym dużo słyszałam. Na fotografiach przyciąga wzrok wielka głowa punka przebita gwoździem, którą namalowano na bębnie basowym perkusji. Wyjeżdżając poza miejsce zamieszkania członkowie danej grupy samodzielnie, metodą chałupniczą wykonywali dla siebie jednakowe koszulki. Jak? Przykładali szablon i pociągali pędzlem zamoczonym w farbie. Nie było rzeczy niemożliwych do zrobienia. W dzisiejszych czasach, kiedy wszyscy narzekają na brak czasu, pieniędzy albo przepisy, aktywność i przebojowość tamtych ludzi budzi pozytywne zdumienie.

Wysiłek wkładany przez młodzież w pracę przy spektaklach i koncertach był doceniany przez publiczność, a zespoły wielokrotnie przywoziły nagrody z rozmaitych przeglądów. „Zaścianek” wygrał nawet kiedyś w rankingu na najlepszy dom kultury ze „Słowianinem” i „Kolejarzem” ze Szczecina!

ZABAWNE SYTUACJE

Moi rozmówcy z rozrzewnieniem wspominali beztroską atmosferę szalonych lat ’70. Ożywienie wzbudzało zwłaszcza przywoływanie szczegółów wyjazdów integracyjnych, na przykład do Międzyzdrojów, gdzie pewnego lata ekipa z Bezrzecza wybrała się autostopem. Ze śmiechem opowiadano mi przygody z wyjazdu na zimowisko do NRD, na które pojechał również niejaki kolega Krzysztof, uciekinier ze szpitala, hospitalizowany ze względu na zapalenie opon mózgowych. W czasie podróży pociągiem w wesołym towarzystwie szybko zapomniał o chorobie, miał nawet siłę wyskakiwać z wagonu w czasie postojów, biec do barów kolejowych, aby zabierać z nich podkładki pod kufle piwa. Był bowiem zapalonym kolekcjonerem.

ZAŚCIANEK INTEGROWAŁ WSZYSTKICH

W„Zaścianku” odbywały się także imprezy sylwestrowe, karnawałowe, wesela. Młodzież bawiła się w piwnicy, starsi w sali tanecznej na parterze. Proszę przyjrzeć się starym zdjęciom, jak było tłoczno i radośnie. Dla dzieci urządzano spotkania choinkowe i jasełka. „Zaścianek” współdziałał też z Ligą Kobiet i szkołą w Bezrzeczu. Henryka Nizioł wspominała kolorowe bale „przy czekoladowym walczyku i kotylionach”, na które każdy z zaproszonych gości przynosił coś do jedzenia i tańczono przy muzyce na żywo.

Hucznie obchodzono też święta, takie jak Dzień Matki, Dzień Kobiet, Powitanie Wiosny czy Pożegnanie Lata. Bawiącym się nie przeszkadzały nawet przerwy w dostawach prądu – imprezy toczyły się przy dźwiękach samej perkusji. Pewnej zimy, nocą napadało mnóstwo śniegu, imprezowicze mieliby problem z powrotem do domów. Ktoś pobiegł obudzić pana Wawrzaka, sąsiada, który porozwoził towarzystwo saniami po dzielnicy i na przystanek na os. Zawadzkiego.

Na ul. Zaściankowej działało również kino dla dorosłych, a co niedzielę o godzinie 10:00 organizowano poranki dla dzieci. Zamontowano flippery do grania.

ZAŚCIANEK DRUGIM DOMEM

Przez „Zaścianek” przewinęła się większość ówczesnej młodzieży bezrzeczańskiej, ok. 100 osób było aktywnie zaangażowanych w różne formy aktywności klubu. Moi rozmówcy szczególnie wspominali i pozdrawiali Jacka Drabkowskiego, Andrzeja Kaciniela, Tadeusza Jaroszewicza, Roberta Sobolewskiego, Krzysztofa Sawickiego, Krzysztofa Kuczyńskiego, Barbarę Jurkojć, Eugeniusza Zemera, Majkę Zemer, Wacława Gujskiego i Zdzisława Lendnera. Jako świetnych organizatorów przywoływali Andrzeja Kormana, rodzinę Czachur, pana Chuszcza, Romana Niewmierzyckiego, Mariana Króla, Romana Buczka i Sławka Kędzia.

Wszyscy „zaściankowcy” znali się od dziecka, chodzili razem do szkoły. Klub pełnił również funkcję resocjalizacyjną dla tzw. trudnej młodzieży, którą angażowano do ochrony przez niepożądanymi gośćmi z innych, rywalizujących z Bezrzeczem dzielnic. Zapamiętano zwłaszcza niejakiego Mychę, który ostatecznie zrobił kurs operatorski i obsługiwał projektor w klubie lub awanturnika Gorzałę, tracącego rezon przy pani Małgorzacie.

Budynek biblioteki, ul. Zaściankowa 2, 08.2022 r.

KONIEC DZIAŁALNOŚCI KLUBU

Złote lata klubu zakończyły się około roku 1979 r. i nie miało to nic wspólnego ze „złym stanem technicznym budynku”, jak podaje encyklopedia.szczecin.pl Po prostu młodzi artyści dorośli, poszli na studia, założyli rodziny, chłopcy zostali powołani do wojska. W „Zaścianku” Książnica Pomorska urządziła magazyn książek, które poddawano tam zabiegom odgrzybiania. Zabrakło miejsca integrującego lokalną społeczność, ale również nowych ludzi z charyzmą.

SPOTKANIE PO LATACH

Większość dawnych bywalców „Zaścianka” nadal mieszka w Bezrzeczu lub okolicach. Widziałam, jak wielką przyjemność sprawił pani Małgorzacie oraz panom Józefowi, Sylwestrowi i Jerzemu sentymentalny powrót do tych pięknych, złotych lat ich młodości. Na fali obudzonych wspomnień, w czerwcu 2019 r. dawni członkowie klubu zorganizowali spotkanie w Bartoszewie, w którym miałam przyjemność uczestniczyć. Ponownie, tym razem w większym gronie, dzielili się opowieściami, pokazywali zdjęcia, które odnaleźli w zakamarkach swoich domów i zanosili od śmiechu. Panowała wspaniała atmosfera, a ja wybrażałam sobie, że właśnie tak energetycznie i wesoło musiało być kiedyś w „Zaścianku”.

Spotkanie w Bartoszewie, 8.06.2019 r

Dziękuję Pani Małgorzacie Wojciul-Piorun, Panu Sylwestrowi Kuligowskiemu, Panu Jerzemu Zemerowi oraz Panu Józefowi Kędziorkowi za rozmowę!

Zdjęcia pochodzą z prywatnych archiwów moich rozmówców oraz członków klubu „Zaścianek”.

Monika Kołacz - (©) copyright 2019-2022